środa, 28 lipca 2010

Rozdział 30 - ostatni

Podróż minęła nam dość szybko. Na lotnisku czekał n nas tata który zawiózł nas do domu. Odłożyłam walizkę do salonu i usiadłam na kanapie.
- Chodź Lisa, pokażę ci twój pokój – powiedział tata i wziął do ręki moją walizkę. Weszliśmy po schodach. Tata otworzył drzwi do jednego z licznych w tym domu pokoi i oświadczył
- To twój nowy pokój
- Jest... jest... niesamowity – powiedziałam – dziękuję – powiedziałam i uściskałam tatę.
- Oj już dobrze, puść mnie i zacznij się rozpakowywać – puściłam tatę i uśmiechnęłam się do niego.
Wyszedł z pokoju a ja zabrałam si e za rozpakowywanie. Zajęło mi to godzinę. Wyczerpana, klapnęłam się spać.

Obudziły mnie ciepłe promienie słońca. Wiatr muskał moją twarz. Przetarłam oczy. Usiadłam na skraju łóżka i przeciągnęłam się. Wsunęłam stopy w kapcie i poszłam do łazienki. Wzięłam odświeżający prysznic. Wysuszyłam włosy i związałam je w koka. Ubrałam się w bikini i założyłam na to bluzkę na ramiączkach i dżinsowe szorty. Zeszłam na dół, wzięłam z lodówki mleko, wlałam je do miski i dorzuciłam trochę płatków. Po zjedzeniu poszłam po ręcznik i telefon. Zostawiłam rodzicom kartkę, że jestem na plaży i że w razie co mam telefon. Zamknęłam dom i wyszłam. Plaża była 100 metrów od mojego domu, więc dojście zajęło mi niecałe dwie minuty. Rozłożyłam koc niedaleko brzegu i położyłam się wygodnie. Założyłam słuchawki na uszy i wsłuchałam się w przyjemną melodię.
- Ał !! - krzyknęłam i przyłożyłam rękę do głowy
W pewnej chwili podbiegł do mnie chłopak.
- Wszystko w porządku?
- Tak, już oprawie nie boli. Jestem Lisa, a ty ?
- Jaydon, miło mi. Turystka?
- Ymm... nie do końca – powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam
- Muszę lecieć masz tu mój numer – wziął moją dłoń i zapisał dziewięcio cyfrowy numer.
- Dzięki, miło było mi cie poznać. - krzyknęłam gdy odchodził. Szybko wzięłam telefon i wklepałam jego numer. Wstałam i zaczęłam iść w stronę morza. Zamoczyłam stopy i po moim ciele przeszedł miły dreszcz. Zagłębiłam się jeszcze trochę i zanurkowałam do wody. Przypominały mi się chwile dzieciństwa. Jak byłam dzieckiem, rodzice zawsze zabierali mnie nad morze i bawili się ze mną w wodzie. Gdy zrobiło mi się zimno, wyszłam z wody, osuszyłam się trochę i wróciłam do domu.
- Już jestem ! - krzyknęłam i udałam się do kuchni. Mama akurat podawała obiad do stołu.
- Liz jesteś głodna ?
- Yhm...
Po zjedzeniu, mama oświadczyła że wychodzi wieczorem gdzieś z ojcem, zdziwiło mnie to no ale mniejsza. Teraz zaczęłam się zastanawiać co ja będę robić wieczorem. Postanowiłam się wybrać na jakąś imprezę. Wykręciłam numer Jaydona. Odebrał za trzecim sygnałem.
/rozmowa telefoniczna/
- Cześć tu Lisa
- O cześć, miło cię słyszeć
- Masz jakieś plany na wieczór?
- Nie za bardzo, a co?
- Zastanawiam się co ze sobą zrobić, może wybierzemy się gdzieś razem?
- Nie ma sprawy, o której?
- O 20?
- Gdzie mieszkasz to po Ciebie przyjadę.
- Noose street 355
- Okej, no to na razie i do zobaczenia.
- Hej.
/koniec rozmowy telefonicznej/
Spojrzałam na zegarek, była 18.23. Kurczę straciłam poczucie czasu. Powiedziałam rodzicom że wychodzę ze znajomym n wieczór, oni tylko przytaknęli, więc szczęśliwa poszłam do pokoju się szykować. Spięłam włosy na bok. Założyłam białe krótkie spodenki, turkusową bokserkę z napisami, biało-niebieskie buty na koturnach, do tego ozdobny łańcuszek i jestem gotowa. Wzięłam torebkę i pożegnałam się z rodzicami. Przed moim domem stało sportowe ferrari. Jaydon stał oparty o drzwi, gdy mnie zobaczył, wręczył mi piękny bukiet lilii.
- Są śliczne, dziękuję – powiedziałam i cmoknęłam go w policzek.
- Cieszę się ze ci się podobają.
Odpowiedział i otworzył mi drzwiczki. Wsiadłam do samochodu i odjechaliśmy.
Wysiadłam z samochodu i zobaczyłam nie duży lokal. Weszliśmy do środka, zamówiliśmy po drinku i zajęliśmy stolik. Rozmawialiśmy o tym co lubimy, o rodzinie itd. Głównie o wszystkim i o niczym. Wstałam i wyciągnęłam swojego towarzysza na parkiet. Przetańczyliśmy ze sobą kilkanaście piosenek. Później usiedliśmy odpocząć.
- Czas wracać – powiedział smutno Jaydon.
- Dobrze. - powiedziałam i wstałam z miejsca.
Odwiózł mnie do domu, podziękowałam mu za miło spędzony wieczór całusem w policzek. Weszłam do domu. Rodziców jeszcze nie było. Poszłam do pokoju, umyłam się i poszłam spać.

Wstałam wcześnie jak na siebie. Miałam doskonały humor. Odbyłam poranna toaletę i zeszłam na dół ubrana w zwiewną zieloną sukienkę. Rodzice siedzieli przy stole i jedli śniadanie
- Hej wszystkim.
- Hej, a ty co taka rozpromieniona? - spytał tata
- A nic po prostu mam dobry humor. - powiedziałam i wzięłam do ręki kanapkę. Otworzyłam gazetę i zamarłam. Upuściłam bułkę, a ta wpadła do herbaty.
- Li..- mama nie dokończyła bo zobaczyła łzy w moich oczach.
W gazecie widniał napis:
Tragedia w Miami. Autokar zderzył się z samochodem nastolatka Alex Newton (+17).
Odłożyłam gazetę, wstałam z krzesła i po chwili upadłam na ziemię i urwał mi się film. Te wakacje, zaczęły się tak samo szybko, jak się skończyły.

No i mamy koniec!
Jestem bardzo szczęliwa że dotrwałam do końca tej opowieci. Czasami było mi ciężko ale zawsze mobilizowały mnie wasze ciepłe komentarze, które, jak mam nadzieję płynęły prosto z serca.
Statystyki:
ilość wejść – 3025 !
obserwatorów– 53 !
komentarzy – 105 !
Wszystkim za to bardzo dziękuje. Gdyby nie wy już dawno przestała bym pisać. To już koniec mojej przygody z tym blogiem ale zapraszam na nowego:
http://with-the-hope-of-life.blogspot.com/
Teraz będę tylko tam, na tym blogu już mnie nie zobaczycie, żegnajcie.

3 komentarze:

  1. Prześliczny post.. Teraz będę czytać Twojego nowego bloga... zapowiada sie na bardzo ciekawego bloga.! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. zgadzam się z Justynką. :*
    Zapraszam na mój blog pamiętnik. :***

    OdpowiedzUsuń
  3. ciekawy blog !! :D
    podoba mi się ! lubię go ; )


    dodaj do obserwowanych i napisz komentarz jeśli chcesz ;* ;)

    OdpowiedzUsuń